22.
Weekend zapowiadał się jednym z tych cieplejszych dni maja. Specjalnie wyszła z pracy wcześniej, by się jakoś przygotować na spotkanie. Wolała nie jechać w piątek, tylko wyruszyć w podróż z samego rana w sobotę, zawsze to mniej czasu z rodziną. Pożegnała się z Janą, która pokazała jej zaciśnięte kciuki, więc machnęła tylko ręką. Zresztą wracała do domu, gdzie dostała wyniki badań po które się nie zgłosiła. Nigdy nie była dobra z biologii, więc musiała skorzystać z pomocy google. Przez całą podróż do Poznania wspominała, i wcale nie było to miłe. Zanim wysiadła, wytarła łzy i ruszyła do rodzinnego domu. Wolała by nikt po nią nie przyjeżdżał, zresztą i tak wszyscy w tym momencie są zapewne zabiegani. Weszła jakby nigdy nic do mieszkania, i zanim odłożyła walizkę, czy też się przywitała, dostała reprymendę za to, ze przychodzi tak późno. Westchnęła tylko i wolała się jednak nie kłócić, ewidentnie Pani Tomaszewska była dziś poddenerwowana. Zostawiła swoją torbę na łóżku i powoli rozejrzała się po pokoju.
- Wszystko w porządku? – usłyszała spod drzwi, więc z lekkim
uśmiechem kiwnęła głową – Mama trochę wariuje, od tygodnia planuje tego grilla.
- Rozumiem. Uciekł mi tramwaj i wolałam się przejść. Dużo
osób będzie?
- Mam nadzieję, że nie. – zaśmiał się cicho – Wolałbym
spędzić ten weekend z wami, ale wiesz jaka jest mama. Dlatego chciałbym
zaprosić cię również w przyszły weekend. – podszedł do córki z uśmiechem – Tak
rzadko nas odwiedzasz, a za oknem mamy taką ładną pogodę. W dodatku przyda ci
się zmiana otoczenia, nasze morze ci nie służy, jesteś bardzo blada.
- Tato…
- No co tak stoicie? Nie ma czasu na pogaduszki, Kalina
musisz się przebrać i jedziemy do Malwiny. Szybciutko. Pogadacie sobie na
imprezie, albo jutro rano, jeśli oczywiście panna nie ucieknie zbyt wcześnie do
swojego życia w Trójmieście.
- Porozmawiamy później. – puścił oczko młodszej córce i z
uśmiechem wyszedł z pokoju
Kalinie nie pozostało nic innego, jak wyszykować się w
sukienkę. Poprawiła do tego lekki makijaż i była gotowa na pożarcie lwic. Na
szczęście nie dostawała pytań odnośnie spraw sercowych, bardziej skupiali się
na tym jak jej się żyło w obcym mieście. Grzecznie odpowiadała na każde zadane
pytanie i udawała jak bardzo chce być w tym miejscu. Skubała powoli sałatkę
widelcem i zastanawiała się, jak długo jeszcze, czuła się wykończona fizycznie
i psychicznie zarazem. Udało jej się uciec do łazienki, i najchętniej by tam
została, ale niestety już ktoś pukał do drzwi. Wzięła głębszy wdech i wyszła,
spotykając się twarzą w twarz z mamą.
- Proszę cię, zachowuj się. To impreza twojego ojca, a ty po
prostu masz to wszystko gdzieś. Siedzisz w kącie, skubiesz jedzenie i udajesz
jaka to jesteś szczęśliwa. Rozumiem, że wolałabyś być w Gdańsku, zapewne z tym
chłopakiem.
- Chłopakiem? – zdziwiona spojrzała na mamę
- Nie udawaj. Jak chcesz przywozić chłopaków do Poznania to
bądź bardziej uważna. Pani Mariola was widziała, musiałam grać idiotkę, że wiem
kto to jest. Nie masz nawet odwagi zaprosić go do domu? Tylko nocujesz z nim w
hotelach?
- O co ci chodzi mamo? Nie mam ochoty dziś na żadne kłótnie,
na słuchanie twojego zrzędzenia. – mruknęła
- Zrzędzenia? Uważasz, że to moje widzi mi się? Przyjeżdżasz
do Poznania, do rodzinnego miasta i nie masz nawet najmniejszej ochoty spotkać
się z własną rodziną? Wiesz jak się poczułam, kiedy się o tym dowiedziałam?
- Wiesz gdzie to mam? – westchnęła – Może nie mieliśmy
ochoty się z nikim spotykać? Nie pomyślałaś o tym? A teraz przepraszam, muszę
odegrać szopkę.
- Porozmawiamy w domu. Nie pozwolę ci na takie traktowanie i
taki ton.
- Jeśli ci tak bardzo przeszkadzam, to po co w ogóle mnie
zapraszaliście? Byłaby świetna atmosfera, nie musiałabyś skupiać uwagi czy nie
robię czegoś złego. – warknęła od razu idąc do ogrodu, usiadła na swoim
miejscu, jednak cały czas czuła jak krew burzy jej się w żyłach
- Co zamierzasz teraz robić? Emerytura już jest zaplanowana?
- Chciałbym w końcu odpocząć. – zaśmiał się – Planuje kupić
łódkę, więcej łowić. Odwiedzić kilka miejsc. Planów jest sporo.
- A nie mówiłem! Tomaszewski zawsze zajęty, jak nie w pracy
to teraz będzie na rybach, albo robił remont.
- Teraz będę miał czas na hobby. Kto wie, może częściej będę
odwiedzał córki.
- Jak powstanie u nas basen, to chętnie zapraszamy. –
odezwała się Malwina
- Raczej planuje wakacje spędzić nad Bałtykiem.
Jednym komentarzem zamknął usta Malwinie, a do tego wprawił
w szok i zakłopotanie dwie inne osoby. Kalina nie rozumiała o co chodzi,
dlaczego ojciec chciał spędzić wakacje nad polskim morzem, a do tego po minie
Malwiny dotarło do niej, że prosiła ojca o pieniądze. W tym samym momencie jak
to dotarło do niej, zaśmiała się pod nosem. Było to niekontrolowane, i
zapowiadało wybuch dynamitu, który nastąpił dość szybko. Jak tylko zamknęły się
drzwi za osobami spoza rodziny. Emil uciekł i zdecydowanie chciała zrobić to
samo.
- Już ci mówiłam. Nie toleruje takiego zachowania.
Przyjeżdżasz na gotowe, a i tak nic ci się nie podoba. Siedzisz tu jak na
skazanie. Trzeba było użyć jakiejś wymówki, masz ich w końcu sporo w swoim
repertuarze.
- Prawda, mogłam to zrobić. – wzruszyła ramionami – Basen,
co? – zaśmiała się – Wycieczki za granicę już odpadają? Wstydzisz się, że nie
potrafisz pływać?
- Nie twoja sprawa. – oburzyła się Malwina – Nie martw się,
nie będę chciała od ciebie pożyczki, dobrze wiemy, że niczego nie masz.
- Dość! – od razu głos podniósł Pan Tomaszewski – Dlaczego
wam zależy tylko na pieniądzach? Powiedziałem ci, że nie dam na ten basen ani
centa. Nie pożyczam córkom, na jakieś widzi mi się. Gdybyś przyszła do mnie, bo
jesteś w potrzebie, tak jak Kalina, byłaby inna sprawa.
- Że co proszę? Ten tajemniczy wydatek z konta był dla niej?
– w tym momencie czuła, że nie wyjdzie z tego żywo
- Owszem. Potrzebowała naszej pomocy. Była sama, w obcym
mieście, bez pracy i mieszkania. To był mój obowiązek. Nasz obowiązek.
- Doskonale wiesz jaka byłaby moja odpowiedź. Nie było jej
stać na kaprys, po takiej hańbie mogła wrócić do Poznania. Pracowałaby i tutaj
na recepcji jak tak bardzo to lubi. Dałeś jej dwadzieścia tysięcy, bez mojej
zgody!
- No tak, córcia tatusia zapłacze i dostaje wszystko. –
warknęła Malwina
- Jeśli porównujesz brak funduszy na życie, z kaprysem na
basen. To tak, oddałbym jej wszystko. To są zresztą moje pieniądze i mogę nimi
zarządzać jak chcę.
- To nie jest żadna pomoc. Wspierasz tylko jej źle przemyślane
pomysły. Najpierw postanowiła wyjechać do Krakowa, więc bez żadnego ale,
pomagałeś jej. Po tym wyjechała do Gdańska i jest tak samo. Ona nigdy nie
dorośnie, dalej będzie tym rozpieszczonym dzieciakiem, który nie rozumie, że
jej decyzje mają sporo konsekwencji.
- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę! Zawsze myślicie, ze
mi jest dobrze. Że nie doceniam tego co mam. Jednak nikt nigdy nie zastanowił
się, dlaczego uciekłam do Krakowa. Nie jestem szczęśliwa w tym miejscu. Na
każdym kroku mi pokazujecie, jak bardzo wam przeszkadzam, jak nie pasuje do
was. To dlatego też wolałam wyjechać do obcego miasta niż wrócić tutaj, bez
tego czuję się jak czarna owca tej rodziny. Mamo, mówisz, że zhańbiłam rodzinę,
ale czy choć raz pomyślałaś, dlaczego? Nigdy mnie nie zapytaliście co mnie
skłoniło do tego, że odeszłam od Adama. Bez żadnego pytania, wzięliście jego
stronę. Wysyłanie mi zdjęć z jego nową narzeczona niczego nie wnosi, niczego
nie zmieni. Jest szczęśliwy i dobrze. – tym razem zwróciła się do Malwiny - Nie
wrócę do niego, i nie dlatego, że kogoś poznałam. A dlatego, że ten rozdział w
moim życiu jest już zamknięty. Pieniądze też zwrócę.
- Kalina… - zaczął ojciec
- Nie. Spłacę pożyczkę, co do grosza. Nie potrzebuje waszej
łaski, ani wytykania tego na spotkaniach rodzinnych. To tylko potwierdziło mnie
w przekonaniu, że to był błąd. Nigdy nie powinnam tego robić, bo nie mam i tak
na co liczyć. Teraz przepraszam, przejdę się, nie musicie na mnie czekać.
&&&
Nie czekała nawet, aż rodzice wstaną. Cicho zabrała swoją
torbę i wyszła po prostu z domu, by wrócić do Gdańska pierwszym, porannym
pociągiem. Na szczęście nie było zbyt wiele osób, spokojnie mogła oprzeć głowę
o okno i odpocząć. Nie spała praktycznie całą noc, cały czas rozmyślała. Przez
co teraz nie czuła się dobrze. Jej telefon rozdzwonił się po raz kolejny,
szybko odrzuciła połączenie i wyciszyła telefon. Nie miała ochoty w tym
momencie na rozmowę z rodzicami. Było przed dziewiątą rano, kiedy pociąg
wjechał na peron w Gdańsku. Wyszła na zatłoczony peron, choć był niedzielny
poranek i ruszyła wolnym krokiem w stronę wyjścia. W pewnym momencie poczuła
się gorzej i to było ostatnie co pamiętała. Jak się przebudziła, zdziwiło ją
jedno. Znajdowała się w jasnym pomieszczeniu, a jak tylko się podniosła poczuła
ból w głowie, jak również w ręce. Dopiero po chwili zauważyła, że ma podłączoną
kroplówkę. W tym momencie była bardzo zdziwiona. Nawet nie wiedziała co ma
zrobić, jednak po chwili pojawiła się pielęgniarka.
- Spokojnie, bez żadnych nerwowych ruchów. – od razu się
odezwała
- Co mi się stało? Dlaczego tutaj jestem?
- Zemdlała Pani na dworcu. Trochę niefortunnie, ponieważ
przy schodach i dlatego boli teraz głowa. Spadła Pani ze schodów i stąd też
musieliśmy włożyć kostkę w gips.
- Zemdlałam? Ale dlaczego?
- Ma Pani bardzo niski poziom żelaza we krwi, stąd
uzupełniamy je kroplówką. Resztę powie i tak lekarz na obchodzie. Teraz proszę
odpoczywać i nie robić gwałtownych ruchów. – tego się nie spodziewała, ani razu
jeszcze nie zemdlała, a jak już to z wysokiego C
- Hej. – usłyszała męski głos, którego zdecydowanie się nie
spodziewała, nawet jak zobaczyła Krystiana w drzwiach, nie wiedziała co ma
zrobić - Jak się czujesz?
- Co tu robisz? Zemdlałam przy tobie?
- Nie, tutaj akurat jest zabawna historia. – zauważył
opierając się o łóżko – Zemdlałaś i nie było z tobą kontaktu, w telefonie
odnaleźli kontakt awaryjny, a on należy do…
- Adama. – przerwała na co kiwnął z uśmiechem głową
- Dokładnie. Zadzwonili do niego, a jak wiadomo chłopak
mieszka daleko. Do twoich rodziców tez nie ma sensu, z Poznania im by trochę
zeszło. Dlatego zabawił się w stalkera. W sumie to od dawna nim jest, dość
szybko połączył kropki i napisał do mnie, jak również do Jany. Ona niestety
jest poza miastem, ale napisała, że szybko wpadnie jak tylko tu dotrze. Mam ją
zresztą informować na bieżąco.
- Ale skąd? – dalej to do niej nie docierało
- Kilka twoich zdjęć skomentowałem, sam przecież mam jedno
zdjęcie z tobą, tak samo jak ty. Jak mówiłem szybko połączył kropki. Choć
przyznam szczerze, że jak usłyszałem…
- Nie martw się, to nie ciąża. – westchnęła, jak tylko
zaczęła czytać o swoich dolegliwościach, od razu to jej wyskoczyło – Też tak
myślałam. Jednak to tylko anemia, niedobór żelaza. Tak mówią wyniki, test był
negatywny.
- Jednak, dobrze nie jest. Upadek musiał być bolesny, a do
tego ta noga. Trochę posiedzisz na zwolnieniu. – dziewczyna od razu jęknęła
zrezygnowana – Kalina…
- Musimy pogadać. – od razu wydusiła z siebie – Kompletnie
nie wiem co się stało. Z dnia na dzień po prostu mnie zablokowałeś, wysłałeś mi
takiego sms’a a i tak jesteś tutaj, czego nie rozumiem. Spędziliśmy razem noc,
mimo tego, że mieliśmy być przyjaciółmi. Fakt, poranek nie należał do jednych z
udanych, jednak ty się zamknąłeś w jednej bańce. Od razu uciąłeś temat, wbiłeś
sobie do głowy jedną wersję i koniec. Nie dałeś mi nawet wytłumaczyć. Zachowałeś
się jak jakiś…
- Szczeniak? Wiem o tym. – westchnął – Nie martw się,
dotarło to po fakcie. I choć wiem, że źle zrobiłem, to dalej to ciągnąłem. A to
wszystko wina tego, że złamałaś mi serce. – rzucił spuszczając głowę – Nie
spodziewałem się takiej reakcji. Raczej myślałem, że po tym dasz mi ponownie
szansę.
- Widzisz. Dalej nie dajesz mi dojść do słowa.
- Powinnaś odpocząć. Spadłaś w końcu ze schodów. – westchnął
– Dam znać Janie, że jeszcze nie jest źle.
- Ale z ciebie tchórz. – przewróciła oczami – Nawet nie
przypuszczałam, że mogę się aż tak pomylić co do ciebie.
Wizyta w domu rodzinnym nie przysporzyła Kalinie radości. Wręcz przeciwnie. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć, dlaczego jej mama tak się w stosunku do niej zachowuje. Czy to źle, że dziewczyna jest samodzielna i układa sobie życie tak jak chce? Dość już ma upokorzeń i słuchania o Adamie, jakby on był bez winy. Zwariować można! Jedynie tata dziewczyny wydaje się być normalny, ale nie może się przebić przez głos żony. Nic więc dziwnego, że Kalina powiedziała dość i wróciła do siebie. Jednak wylądowała w szpitalu i nie powiem, jestem zaskoczona, myślałam że będzie w ciąży :D nie może jednak bagatelizować swojego zdrowia, w wizyta Krystiana tylko ją rozsierdziła. Krystiana, który przez swoje pochopne działania ją rozczarował. Co tam dalej będzie między nimi? ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 🙂
A jednak nie jest to ciąża! W sumie ... może to i lepiej? Krystian i Kalina powinni dotrzeć do siebie w inny sposób. Na dzieci będą mieli jeszcze czas ^^ i oby razem!
OdpowiedzUsuńJednak pojawił się dość poważny problem w postaci rodziny Kaliny. Serio, mamusia i siostrzyczka mają coś z głowami! Ich krótkowzroczność jest wręcz porażająca. Na całe szczęście ojcec ma łeb na karku bo w innym przypadku Kalina nie miałaby po co przyjeżdżać do Poznania. Nadszedł kulminacyjny moment gdy "wyszczyściła im kichy" mówiąc co leży jej na wątrobie. I bardzo dobrze! Ileż można zęby zagryzać i nic nie mówić? Mam nadzieję, że te słowa w jakiś sposób dotrą do jej matki bo siostra jest zbyt zepsuta, aby widzieć coś po za czubkiem swojego nosa.
Jakby tego było mało jej zdrowie wcale do idealnych nie należy i dziewczyna zemdlała. Rzeczywiście sytuacja coś dziwna, ale ważne że Krystian został powiadomiony i znalazł się w szpitalu. Choć mógłby przestać być tchórzem i nareszcie porozmawiać twarzą w twarz!
Życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :* Przy okazji w wolnej chwili zapraszam również na Bożonarodzeniową historię mieszczącą się w jednym rozdziale : https://feliz--natal.blogspot.com/