17.
Podróż do Krakowa nie do końca przebiegła tak jakby chciała. Owszem, załatwiła wszystko w dziekanacie i teraz pozostało jej tylko przejść się na uniwersytet w Gdańsku. Tylko oprócz tego wróciła do stolicy Pomorza z okropną grypą. Nie była w stanie nawet nic mówić, rozłożyło ją i to porządnie. Jedyne o czym marzyła to o śnie, najlepiej przez cały tydzień. Parzyła sobie właśnie herbatę, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Nie tego się spodziewała, właściwie nikogo się nie spodziewała. Poprawiła jednak sweter na ramieniu i wolnym krokiem podeszła zobaczyć kto to. Widząc znajomą twarz, otworzyła drzwi i zdziwiona przyglądała się Janie. Ta jakby nigdy nic weszła do środka, od razu kierując się w stronę kuchni.
- Nie stój tak w drzwiach, tylko lepiej wracaj do łóżka.
- Co ty tu robisz? – szepnęła przychodząc do kuchni
- Ale się załatwiłaś. Mam dla ciebie rosół, tylko trzeba go
podgrzać, i na twoje pytanie odpowiem tylko tyle. Postanowiłam cię odwiedzić.
- Nie powinnaś pracować? – spojrzała na zegar wiszący w kuchni,
który wskazywał dopiero południe
- Powinnam, stąd mam dzisiaj pracę zdalną. A teraz w końcu
jest pora na lunch. – zaśmiała się – Wracaj do łóżka, podgrzeje tylko rosół i
ci zaraz przyniosę.
Kalina nie miała sił nawet protestować, zresztą nie mogła nawet
powiedzieć głośno to co myśli. Wróciła do łóżka, i zakopała się po same uszy w
pościeli. Nie musiała nawet długo czekać na Jane, przyszła po chwili z
miseczką, musiała przyznać, że od dawna nie jadła tak dobrej zupy.
- A swoją drogą załatwiłaś wszystko? Nie musisz mówić,
wystarczy kiwnięcie głową. – dalej jedząc makaron kiwnęła głową – To dobrze.
Przynajmniej jakiś plus, na początku chciałam powiedzieć, że sobie odpoczniesz,
jednak tak patrząc na ciebie to raczej tak nie będzie. A i Krystian też wie, że
jesteś chora. Twoja zastępczyni niestety go o tym poinformowała, więc zapewne
twój przyjaciel tez wpadnie.
- Dobrze, że wpadłaś ty. – mimo złego samopoczucia się
uśmiechnęła – Chociaż, on też dobrze gotuje i w dodatku piecze. Mógłby coś
dobrego przynieść.
- Widzę, że mimo tego siły ci wracają. Ale nie wyglądasz
korzystnie, powiedziałabym nawet, ze wyglądasz jakby przejechał po tobie jakiś
czołg. Nie wiem co robiłaś, ani z kim szalałaś w tym pociągu. – widząc jedynie
zmarszczone brwi dziewczyny głośno się zaśmiała – Ok, rozumiem. Ty byś wolała
szaleć, ale tylko z jednym panem.
- Daj spokój, jest moim przyjacielem.
- Ale ja nic nie mówię. A swoją drogą, jak wyzdrowiejesz to
poszłabyś ze mną na trampoliny? Widzisz poznałam kogoś, na razie to początki,
jednak jest bardzo sympatycznie i miło. Tylko, że ona jest bardziej aktywna niż
ja. Chodzi na skałki, trampoliny i jeździ na rolkach. A ja? Czym się mogę
pochwalić? Że siedzę non stop przed komputerem? Stąd zamierzam się zmienić pod
tym względem, ale nie mam do końca z kim pójść. Znaczy się, ona mnie zaprosiła
na trampoliny, ale sama rozumiesz, nie mogę się zbłaźnić, więc zabieram ciebie.
Zobaczymy co i jak, i na randce nie będę wyglądać jak ta sierota. Tobie tez się
przyda trochę ruchu i kto wie, może kogoś poznasz? Nie możesz trwać w tej
próżni. Albo znajdziesz sobie kogoś nowego, albo przestań bawić się w bycie
przyjaciółką Krystiana. To wam nie wyjdzie. Nie masz sił, więc mnie nie
wyrzucisz i mogę mówić co chcę. Zanim sama to zrozumiesz, pójdziesz ze mną na
trampoliny.
- Dlaczego ma nam nie wyjść? – szepnęła kładąc się wygodnie
na poduszce
- Sama zobaczysz. A i mam nadzieję, że masz jakieś dresy?
Tam trzeba być ubranym wygodnie. Jeśli nie, to chętnie wybiorę się na zakupy,
sama muszę sobie kupić coś nowego. Ale ty sobie tutaj odpoczywaj, ja tylko
ogarnę po obiedzie i odwiedzę cię wieczorem. Przyniosę coś dobrego.
Kalina nie miała sił nawet się sprzeciwiać, po prostu
zamknęła ozy, które ją piekły coraz bardziej i zanim Jana wyszła z jej
mieszkania, zasnęła. Tego właśnie potrzebowała, zwłaszcza po tak dobrym rosole.
Jak tylko się przebudziła, chcąc nie chcąc wstała z łóżka, zasłoniła żaluzję i
ponownie ruszyła do kuchni, by zaparzyć sobie ciepłej herbaty i wziąć kolejną
dawkę leków. Szykowała wszystko, kiedy usłyszała ponownie dzwonek do drzwi.
Wiedziała, ze to Jana, dlatego od razu nie patrząc kto to, otworzyła drzwi i w
tym momencie stała nie przed przyjaciółką, ale Krystianem i Janą. Oboje mieli
torby i nie do końca wiedziała o co chodzi.
- Cóż, jak mi się wydaje oboje chyba wpadliśmy na ten sam
pomysł i przynieśliśmy ci kolację. – zauważył Krystian
- Nie martw się, ona i tak ci nie odpowie. Nie może mówić. –
zauważyła Jana wchodząc do środka jakby nigdy nic – I powinna leżeć w łóżku,
więc wchodź i czuj się jak u siebie. – Kalina jedynie otworzyła szerzej drzwi i
sama delikatnie uśmiechnęła do chłopaka
- Nie możesz mówić? – nim się w ogóle ogarnęła poczuła jego
dłoń na swoim czole – Na szczęście nie masz gorączki. Choć oczy mogą o tym
świadczyć, masz je strasznie szkliste. Jakbyś płakała.
- Niedawno wstałam. – szepnęła – Co tu robisz? Bo Jana to
się zapowiedziała.
- Mówiłem. Zadzwoniłem dzisiaj do ciebie, ale odebrała inna
dziewczyna i mi powiedziała, że moja ulubiona recepcjonistka jest na zwolnieniu
lekarskim. Stąd wpadłem w odwiedziny. I tak jakby mam również obiad, ale widzę,
że nie tylko ja cię dokarmiam.
- Cóż jesteśmy we trójkę. Zawsze dodatkowa porcja się
przyda, bo mam nadzieję, że zjesz z nami. – odezwała się Jana – A ty, wracaj do
łóżka. Wszystko przygotujemy.
Kalina westchnęła jedynie i wróciła się do sypialni, gdzie
tylko zarzuciła na siebie coś innego, niż krótka piżama i opatulona kołdrą
usiadła na kanapie w salonie, gdzie po chwili zjawiła się para z kuchni, ze
sobą mieli talerze jak również picie. nie chciała faworyzować kogokolwiek, więc
postarała się zjeść wszystkiego po trochu. Choć nie do końca miała ochotę, jak
również nie czuła wszystkim smaków, to musiała przyznać, że oboje wiedzieli co
robią.
- Muszę przyznać, że Kalina miała rację. Dobrze gotujesz.
- Jeszcze nie spróbowałaś moich babeczek, nimi potrafię
stopić każdy sopel na sercu. – zaśmiał się – Ale gdzie ty się tak zaprawiłaś?
- Podrywała zapewne jakiegoś chłopaka w pociągu. – rzuciła
poruszając charakterystycznie brwiami – Stąd tak bardzo straciła głos. Jak dobrze
wiemy droga z Krakowa do Gdańska trochę trwa, sporo można sobie pogadać.
- W sumie nie zdziwiłbym się. Kalina jest bardzo ładna i
gdybym jechał z nią pociągiem przez całą trasę, to też bym zagadał. W sumie do
ciebie też bym zagadał. – uśmiechnął się delikatnie
- A ja bym musiała cię odrzucić, choć kto wie. – puściła mu
oczko – Zawsze można spróbować.
- Czy mi się wydaje, czy ty ze mnie śmieszkujesz? Jeśli tak,
to nie ładnie. – pokiwał jej palcem, choć na ustach widniał uśmiech
- Spokojnie, bardziej bym poderwała ja niż ciebie. – wskazała
na Kalinę zbierając naczynia – A zresztą już mam kogoś na oku, i herbaty?
- Poproszę. – szepnęła dziewczyna – Cieszę się, że mnie
odwiedziliście.
- Daj spokój. – machnął ręką – Chociaż tak patrząc na ciebie,
to powinnaś jak nic się nas pozbyć i zakopać pod kołdrę, ale w łóżku. Kto by
pomyślał, że z Krakowa przywieziesz taką grypę. Mam nadzieję, że jednak
wszystko załatwiłaś? – ponownie jak w przypadku Jany kiwnęła twierdząco głową –
To dobrze. Tak się martwiłaś, że nie uda ci się zdążyć, a jednak wszystko idzie
ku lepszemu. Choroba minie i będziesz jak nowo narodzona. Będę opowiadał, że
koleguje się ze studentką. Wiesz jak mnie to odmłodzi?
- Ciebie? Da się bardziej? Wyglądasz jak chłopiec z
gimnazjum. – zauważyła Jana wchodząc do salonu z kubkiem – Proszę. Krystian dobrze
prawi, pora jednak iść. Jak cos to pisz, chętnie ci pomożemy, we wszystkim. A teraz
powinnaś jednak odpocząć. Na jutro został ci obiad, jedna porcja więc nie
będziesz biedna umierać z głodu. Zapas herbat też masz, więc przynajmniej tym
możesz się rozgrzewać. A teraz zbieraj się, słyszałam, ze masz samochód więc
mnie odwieziesz do domu.
- Tak jest mamusiu. – zaśmiał się – Pamiętaj, jakby co to
pisz. Teraz mam luźniejszy czas i jestem w mieście.
Kalina jedynie kiwnęła głową i pożegnała się z dwójką, przy
okazji zamykając drzwi za nimi i z herbatą ruszyła do łóżka. Miała nadzieję, że
jednak szybko jej się polepszy, co jak co, ale wolałaby uczestniczyć w rozmowie
niż tylko kiwać głowa. W dodatku miała ogromną ochotę iść na trampoliny,
zasmakować czegoś nowego.
&&&
Krótko i nie powiedziałabym, że jestem zadowolona z tego rozdziału... dopadła mnie jakaś blokada, nie mogłam nic napisać - prawda jest taka, że ten rozdział powolutku pisałam przez ostatnie 3 tygodnie! Aż za dziwne to jak na mnie, więc mam nadzieję, że to tylko chwilowe...
Nie ma to jak grypa ;o Współczuje Kalinie tego całego cierpienia. Nie dość, że człowiek czuje się jakby przejechał go tramwaj to jeszcze nie czuje smaku tego co je. Na całe szczęście przyjaciółka odpowiednio się nią zajęła i przyniosła smaczny rosołek. Dobrze Jana prawi! ta "przyjaźń" raczej nie zadziała w przypadku Kaliny i Krystiana. Pojawi się potencjalna dziewczyna, albo chłopak i zazdrość gotowa ^^ Krystian oczywiście nie mógł jej zostawić samej sobie i również wpadł na pomysł, aby do niej wpaść z jedzonkiem. Jakby tak posłużuł jako grzejniczek to też by się nic nie stało ^^ od razu wszystkie choroby by jej przeszły!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Kalinie z całego serca tej paskudnej choroby :( Człowiekowi odchodzi na wszystko ochota, i co najgorsze nie czuje smaku jedzenia... Masakra! Dobrze, że Jana wzięła sprawy w swoje ręce i odpowiednio zajęła się chorą przyjaciółką :) Aż sama nabrałam ochoty na taki ciepły rosołek ^^ Też mi się wydaje, że przyjaźń pomiędzy Kaliną a Krystianem może się nie udać... Nie dlatego, że nie chcą... Oni po prostu są ponad to i mam nadzieję, że pewnego dnia spróbują jeszcze raz. Fajnie, że również Krystian złożył chorej wizytę ^^ Widać, że się o nią martwi i stanąłby na rzęsach, aby jej ulżyć. Niech Kalina jak najszybciej wraca do zdrowia ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)