7.
Siedząc w pociągu, w relacji Gdańsk – Poznań miała aż
migrenę. Ochota Kaliny na powrót do domu, choć na weekend była równa zeru.
Najchętniej by wymyśliła jakąś wymówkę, jednak Jana uważała, że konfrontacja ze
wszystkimi to najlepsze rozwiązanie. Ona zaś nie była tego taka pewna, nie
miała odwagi stanąć przed Adamem. Już w głowie słyszała te komentarze od
ciotek, te same słyszała zresztą podczas świąt. Nikt nie rozumiał jej działania
i jak dla nich, ślub się zapewne odbędzie, w końcu Kalina Tomaszewska nie może
zhańbić aż tak rodziny. Słuchała swojej ulubionej muzyki w słuchawkach, kiedy
przychodzące powiadomienie ściszyło jej ulubiony moment. Spojrzała na
wyświetlacz i na przeczytanie imienia się uśmiechnęła. Krystian przypomniał się
z rogalem. Prawda jest taka, ze już kompletnie o tym zapomniała. A do tego
coraz bardziej podobała jej się ta relacja, powrót do randkowania a do tego do
normalnej relacji. Mimochodem dotknęła ust, przypominając sobie jak delikatnie
muskał je swoimi. Pociąg jednak zatrzymał się na jej stacji docelowej, wzięła
głębszy wdech i wysiadła szukając swojego szwagra w tłumie. Zobaczyła go jak
czytał rozkład, choć jakoś nie mogła go sobie wyobrazić w pociągu, zawsze woził
się najlepszymi samochodami. Zresztą jak tylko znalazła się na parkingu
zobaczyła kolejny nowy dodatek. Przewróciła dyskretnie oczami i jakby nic
wsiadła do środka. Droga dłużyła im się niesamowicie, oczywiście wypytał co
słychać u szwagierki, jak również Kalina nie była dłużna. Zatrzymał się w końcu
pod kamienicą i nawet zaniósł jej walizkę na górę, gdzie już w progu czekała na
nich mama. Wyjątkowo przytuliła córkę czym ją mocno zaskoczyła, nigdy nie była
taka wylewna. Zaraz zresztą przywitała się z ojcem, i spokojnie mogła usiąść w
ulubionym fotelu z kubkiem kawy. Na szczęście w Warsie zamówiła sobie jakaś
kanapkę, więc w tym momencie nie była głodna.
- Malwina prosiła, byśmy przyjechali o szesnastej. Na
szczęście zamówiła sobie ekipę, która organizuje urodziny, inaczej byłoby dużo
zachodu. – odezwała się na co Kalina kiwnęła jedynie głową – Masz jakieś plany?
Umówiłaś się z kimś?
- Nie. Przejdę się na spacer. Właściwe to przyjechałam tu na
urodziny.
- Kiedy wracasz do Gdańska? – odezwał się do tej pory
milczący ojciec więc odpowiedziała, że ma poranny pociąg – Szkoda, myślałem, że
zostaniesz na dłużej.
- Musze być w poniedziałek w pracy, wolę trzymać urlop na
cieplejsze dni. – uśmiechnęła się i oczywiście dostała pytanie gdzie zamierza
go spędzić – Jeszcze nie wiem, kuszą mnie Kaszuby. Chciałabym bardziej poznać
bliskie otoczenie.
- Malwina z Emiliem planują w tym roku pojechać do Grecji.
Pokazać małemu historię naszej demokracji.
Z podekscytowaniem odezwała się mama i to by było na tyle
jeśli chodzi o rozmowę na temat życia Kaliny, zawsze tak było. Ciekawsze zawsze
było życie starszej córki. Z ulgą odetchnęła, kiedy rodzice poszli już spać, a
ona sama mogła w końcu położyć się w swoim łóżku. W sobotę czuła ogromny
niepokój, aż ją nerwy nosiły. Nie wiedziała czego tak naprawdę się spodziewać,
wraz z rodzicami zjawiła się punktualnie i najchętniej wtopiła się w ścianę.
Była niewidoczna. Jednak ciotki tak łatwo nie dały się zmylić, zresztą Malwina
sama przywitała się z siostrą, choć Kalina dobrze wiedziała, że jak tylko
zostaną same choć na chwilę, ta zaraz skomentuje jej ubiór, bądź zachowanie.
Kala jedynie uśmiechała się i chciała uniknąć spotkania z Adamem, na którego
niestety wpadła zaraz po wyjściu z toalety. Nie wiedziała jak się zachować, po
prostu stała i patrzyła na chłopaka. W końcu się ocknęła i cicho przywitała. Adam
jedynie burknął coś pod nosem i zostawił Kalinę samą w przedpokoju. Po prostu
ja wyminął. Zawsze to coś, podczas ostatniego spotkania, ją ignorował. Z tych
wszystkich rozmów o wszystkim i o niczym, przyjaźni jaką mieli sobą, nie
zostało jak widać nic. Choć chciała go zrozumieć, nie potrafiła. Minęło sporo
czasu, powoli każde z nich układa sobie życie na nowo, to chyba była już
odpowiednia pora do tego, by w końcu zacząć zachowywać się jak na dorosłych
przystało. Ich losy jak widać miały się zawsze ze sobą spotykać. W końcu był
kimś ważnym w tej rodzinie, był ojcem chrzestnym jej bratanka. Przynajmniej
przez następne lata i rodzinne okazje będzie musiał ją widywać. Choć relacje z
rodziną nie należały do tych najlepszych, jak na razie nie zapowiadało się, by
miała zostać wydziedziczona, czy też wykreślona z ważnych imprez. Siedziała w
kącie popijając wino, kiedy usłyszała dzwonek swojego telefonu. Zdziwiona
spojrzała na nadawcę i zaraz zaśmiała, czym wzbudziła zainteresowanie. Szukając
w tym deski ratunku szybko uciekła do kuchni wybierając numer do chłopaka.
Jeden sygnał, drugi i trzeci. Czekała, aż odbierze, w końcu musiała
odpowiedzieć na pytanie: „tajska czy francuska kuchnia”. W końcu usłyszała te
wesołe przywitanie.
- Prawda jest taka, że jestem prostą dziewczyną, którą
zadowolisz raczej klasycznym schabowym niż patrzącymi na mnie owocami morza,
bądź ślimakami, które swoją drogą w dzieciństwie maltretowałam. Taka o, prosta
i wiejska babka. – oparła się o szafkę w kuchni by nie przeszkadzać kelnerom
- Ty? Prosta, wiejska babka? – zaśmiał się głośno – Od
urodzenia mieszkasz w wielkim mieście. W którym zapewne teraz brylujesz.
- Na stypie jest weselej. – mruknęła, na co od razu dostała
pytanie, czy jest aż tak źle – Mój prezent trafił gdzieś na kupkę, sprzedamy to
albo oddamy biednym. A do tego moje życie jest zbyt nudne by o nim opowiadać.
Wolałabym mieć taką spokojną sobotę jak ty, na zakupach. Swoją drogą nie musisz
się tak popisywać.
- Spokojnie, nie uraczę cię niczym żywym. – usłyszała
przyciszone słowa – Poproszę dwie piersi z indyka, polędwice wołową i mięso
gulaszowe. Tak pół kilo. – tym razem już dokładnie słyszała głos chłopaka –
Moje plany się zmieniły, i w tym tygodniu będę blisko domu, a co za tym idzie
mogę zapełnić lodówkę i zaprosić cię na kolacje.
- Rozumiem, w takim razie nie będę ci przeszkadzać. Jeszcze
na ciebie będą krzywo patrzeć, że podczas zakupów rozmawiasz przez telefon. –
od razu usłyszała, że nie przeszkadza – Swoją drogą, chętnie zjem gulasz, tylko
poproszę o dobrze doprawione i dogotowane mięso. Nie jadam niczego surowego i
krwistego. Sama za to przyniosę wino.
- Dobrze, możesz przynieść wino. Deserem też się zajmę. – w
tym momencie była naprawdę pod wrażeniem – I pamiętaj, nie przeszkadzasz.
Właściwie to cieszę się, jak dzwonisz a nie odpisujesz. Uwielbiam twój głos. –
Kalina poczuła ciepło na policzkach i rzuciła tylko, że czaruje, choć w głębi
serca cieszyła się, ze nie ma go przy niej, od razu by zauważył jak się rumieni
– O której wracasz?
- W Gdańsku będę o dziewiątej wieczorem. Tato namówił mnie,
bym została i pojechała późniejszym. Choć w planie miałam poranny. Dlaczego
pytasz?
- Wybierz ten wieczorny. Zresztą zamówiłaś sobie w taki
sposób taksówkę. – w tym momencie stała w szoku – Nie będziesz po długiej
podróży tłuc się jeszcze autobusem, po ciemku. Odbiorę cię z dworca. – już
miała się odezwać, kiedy usłyszała przerywany sygnał, zdziwiona spojrzała na
wyświetlacz
- Stało się coś? – podniosła głowę, jej oczom ukazała się
Malwina – Nie zachowuj się dziecinnie i nie chowaj się w kuchni. Tutaj
niektórzy pracują.
- Nie chowam się, rozmawiałam przez telefon. – przewróciła
dyskretnie oczami – Jako nastolatka pracowałam jako kelnerka, więc zawsze mogę
dorobić u ciebie.
- Potrzebujesz pożyczki? Mówiłam zresztą, że Gdańsk to zły
pomysł. – od razu zaczynała swoja starą śpiewkę
- Nie, mam się dobrze. Wynajęłam mieszkanie tylko dla
siebie, w pracy dostałam podwyżkę. Może nie żyję na twoim poziomie, ale żyje. Przed
nikim się nie chowam.
Wyminęła zresztą Malwinę i z głową podniesiono wysoko weszła
do pokoju. Widziała jak mama rozmawia z Adamem, zachowywała się tak jakby nic
się nie stało. Jakby dalej byli szczęśliwą parą. W tym momencie miała ochotę
się głośno zaśmiać i po prostu wyjść, wrócić do Gdańska. Poczuła jednak czyjąś dłoń
na ramieniu i zaraz zobaczyła ojca. Szepnął tylko, by się nie przejmowała,
tylko machnęła ręką na to wszystko. W odpowiedzi dostał jedynie uśmiech, w tym
momencie przypomniała sobie, że nie bardzo wiedziała, gdzie może teraz dostać
rogala. Ojciec zdziwiony na nią spojrzał, ale powiedziała prawdę, że to dla
Krystiana. Chłopaka, którego poznała. Chcąc nie chcąc musiała opowiedzieć
trochę o nim i widziała uśmiech ojca, który swoją drogą powiedział, że ją
zawiezie na dworzec i do kawiarni, gdzie dostanie zawsze świeże rogale. Impreza
urodzinowa zakończyła się sukcesem, choć Kalina się nie cieszyła, przed nią
jeszcze rodzinny, niedzielny obiad. Powoli grzebała w talerzu i słuchała
rozmów. Powinna być zazdrosna, oni mieli takie obiady codziennie, a i tak nie mogli
się nagadać. Kalina zaś przyjechała trzeci raz od kiedy mieszka w Gdańsku i
była bardziej traktowana jak powietrze. Dla dziewczyny zaś było to jak
wybawienie, przynajmniej nie musiała znosić komentarzy pod swoim adresem. Choć
prawda jest taka, że nie czuła zazdrości, bardziej odczuwała żal. Kiedyś mogła
rozmawiać z mamą i Malwiną o wszystkim. Były normalną rodziną, wszystko zaś się
zmieniło jak najmłodsza latorośl, postanowiła wyjechać do Krakowa. Miała
osiemnaście lat, a już zamierzała rozpocząć studia daleko od domu i w dodatku
zamieszkać z chłopakiem. To był dla nich szok i od tej pory wszystko powoli się
sypało jak domek z kart. Przyjrzała się mamie, i wtedy z rozmyślań wyrwał ją
głos Malwiny.
- Kalina wczoraj mówiła, że dostała podwyżkę i zmieniła
miejsce zamieszkania.
- Kochanie nie możesz od tak zmieniać miejsc zamieszkania. –
westchnęła mama – Podwyżka nie oznacza, że nagle będzie cię na wszystko stać.
- Dziękuje, doskonale zdaje sobie z tego sprawę, nie jestem
dzieckiem błądzącym we mgle. – mruknęła i słyszała prychnięcie kotek –
Zmieniłam miejsce zamieszkania, ponieważ chciałam w końcu mieć spokój.
Znalazłam coś dla siebie w dobrej cenie, do pracy mam bliżej. Na wasze pytanie,
u mnie wszystko ok.
- Nie brzmisz tak. – zauważyła Malwina
- Kalina tak nie brzmi, bo już by chciała być w Gdańsku,
gdzie czeka na nią chłopak. – odezwał się do tej pory milczący ojciec i w tym
samym momencie dziewczyna poczuła się jakby bomba atomowa spadła na nią,
wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na dziewczynę – Więc nie dokuczajcie jej, jeśli
mówi, ze w Gdańsku jest jej dobrze, to tak jest.
- Chłopaka? Myślałam, że…
- Mamo. – wzięła głębszy wdech – Adam i ja to skończona
historia. Porzuciłam go w dniu naszego ślubu. Zresztą twój ukochany zięć już od
dawna jest w związku. – od razu widziała, że o tym nie wiedziała – Mi zajęło
trochę więcej czasu, aby w ogóle się z kimś umówić. Mam się dobrze, nie ma
powodu do zmartwień.
Widziała, że nie przekonała nikogo tym, jednak co ona mogła?
W myślach zaś odliczała czas, już wolałaby być w drodze, w końcu ruszyła z
ojcem, najpierw do kawiarni, gdzie udało jej się dostać rogala i po tym na
dworzec. Miała wsiadać już do pociągu, kiedy poczuła ramiona ojca, które ją
przytuliły i ciche przepraszam. Zdziwiona spojrzała na niego, ale zaraz rzucił,
aby się niczym nie przejmowała i pozdrowiła chłopaka. Od razu skojarzyła fakty,
i tylko uśmiechnęła. Usiadła na swoim miejscu i prawda jest taka, że już
chciałaby być w domu. Przez całą drogę rozmyślała i starała się znaleźć w sobie
choć trochę lepszy humor. Jak tylko pociąg wjechał na peron, wzięła głębszy
wdech i powoli kierowała się w stronę wyjścia. Rozejrzała się delikatnie i od
razu zauważyła Krystiana, stał przy tablicy z uśmiechem, którego szybko
odwzajemniła. Jak tylko podeszła do niego, dostała buziaka w policzek i przy
okazji ściągnął z niej torbę, którą zaraz zawiesił sobie na ramieniu. Na
peronie był tłok, dlatego w ciszy ruszyli w stronę parkingu. Musiała przyznać,
że była mu wdzięczna, jak tylko znaleźli się na świeżym powietrzu, poczuła
mroźny wiatr, który aż mroził ją od środka. Szybko znaleźli się w samochodzie,
gdzie chłopak włączył ogrzewanie. Kalina podała mu adres, pod który ma się
kierować jak również wręczyła mu rogala. Z uśmiechem podziękował za prezent i
delikatnie odłożył go na tylne siedzenie, przy okazji zabezpieczając go przed
upadkiem. Choć był skupiony na drodze, to powoli wyciągał z niej informacje, i
nawet sama nie wiedziała, w którym momencie po prostu mu się zwierzyła. Czuła
jednak, że musiała z kimś porozmawiać. Inaczej jej głowa by wybuchła od natłoku
myśli. Ja tylko dojechali to już chciała wysiąść, ale chłopak ją zatrzymał.
- Nie przejmuj się. Wiem, że nie jest łatwo być w takiej
sytuacji w jakiej się znajdujesz, ale najważniejsze jest to, że się podniosłaś
i dajesz sobie radę. Twoja rodzina powinna cię wspierać, nawet na odległość. –
czułam, że gdyby znał całą prawdę nie byłby tego samego zdania – Teraz
odwiozłem damę do domu, i wiem, że jest bezpieczna. – uśmiechnął się na koniec
- Dziękuję bardzo. Zapewne będziesz czekać, aż wejdę do
środka? – przyjrzała mu się
- Oczywiście. I widzimy się w czwartek? Przez dwa dni będę w
Koszalinie, ale później już wracam i na jakiś czas będę w domu jak już
wspominałem.
- Pasuje. Jedź ostrożnie. – nachyliła się nad nim by dać mu
buziaka w policzek, jednak chłopak w tym samym momencie odwrócił głowę i w taki
sposób ich usta się spotkały – Mam nadzieję, że rogal będzie smakować.
Skradła mu jeszcze jeden całus i po prostu wysiadła z
samochodu, przy okazji wyciągając z tylnego siedzenia swoją torbę. Ruszyła do
mieszkania, jednak przy drzwiach wejściowych odwróciła się i pomachała
chłopakowi. Teraz musiała przygotować się na kolejny tydzień pracy, a co najważniejsze, nie mogła się już doczekać
czwartku.
Nie zazdroszczę Kalinie tej rodzinnej imprezy... A raczej tego zjazdu! Kompletnie nie rozumiem ich zachowania... Jak tak można traktować własną córkę i siostrę, tylko przez to, że postanowiła żyć po swojemu? Kalina nie jest dzieckiem, ma swój rozum i wie, co robi. Jasne, może czasami błądzi, ale kto tego nie robi? Idealne życie jej siostry jakoś do mnie nie przemawia. Chwali się wszystkim na prawo i lewo, jakby celowo chciała wbić Kalinie szpilkę. Zresztą mama dziewczyny nie jest lepsza. Cieszę się, że chociaż tata stanął po jej stronie i wszystko zrozumiał. Przynajmniej od niego ma wsparcie. Dobrze że ta impreza rodzinna dobiegła końca, a Kalina po opuszczeniu domu, znów poczuła, że żyje. Podoba mi się jej relacja z Krystianem :) Trzymam za nich kciuki ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak jak przewidywałam, wizyta u rodzinki przebiegła w dość sztywny sposób. Nie ma chyba nic gorszego jak spotkanie swojego narzeczonego wśród najbliższych osób, na "własnym terenie". Swoją drogą Adam zachowuje się jak obrażona księżniczka, a przecież powinien być Kalinie wdzięczny. Chyba, że wcale nie jest tak szczęśliwy, jak się wydaje. Do tego dochodzi matka zapatrzona w swoją starszą córeczkę i nadal marząca o tym, aby ta młodsza spuściła głowę i wróciła do byłego. No Malwina oraz jej poczucie wyższości. Dobrze, że chociaż ojciec jest w miarę normalny i wspiera Kalinę bo inaczej byłby to istny dom wariatów ^^ Krystian za to odkupuje swoje winy i poprawia Kalinie humorek :)
OdpowiedzUsuń